W porównaniu z ostatnią książką czytaną w Klubie („Gottland” M. Szczygła), „Śmierć w bunkrze” Martina Pollacka czyta się z ogromną przyjemnością i zainteresowaniem.
Jednym tchem, jak zwykło się mówić o dobrej książce. Jest to bowiem, moim zdaniem, doskonała literatura. Sprawia to, m.in. inteligentna i przejrzysta narracja. Temat jest dwuwątkowy. Ten główny, niemal dokumentalny zapis kariery zawodowej i politycznej dr Gerharda Basta – zbrodniarza wojennego, a prywatnie ojca pisarza, niekoniecznie musi przyciągać uwagę czytelnika. Jest trudny i męczący. Z kolei drugi - to ciąg wspomnień z życia rodzinnego autora, dzięki czemu czyta się tę książkę jak ciekawą sagę rodzinną. Na marginesie, mój ulubiony gatunek literacki. Według mojego osądu, jeden wątek odpycha, drugi przyciąga.
W rezultacie jednak nie można oderwać się od lektury. W przypadku „Śmierci w bunkrze”, pokusiłabym się o nawet stwierdzenie, że jest to fenomen literacki (tak odbieram tę książkę).
O ile zawodowe dzieje bohatera nie bardzo mnie interesowały, o tyle czytając prozę szukałam
w niej odpowiedzi na pytanie – jak wygląda wojna widziana oczami oprawcy, jak człowiek może żyć, mając na sumieniu tak ohydne zbrodnie popełnione na ludziach… Po części znalazłam odpowiedź, jednak dość mętną. Sam autor, w końcowej części książki wyznaje, że nie może tego zrozumieć. Wydaje mi się, że jest to główne przesłanie tej książki - tym bardziej piękne, że wyrażone przez przedstawiciela rasy germańskiej.
W skali funkcjonującej w naszym Klubie (od 1 do 6), stawiam tej książce najwyższą notę - „6”.
 
Danuta Jabłońska
DKK przy Filii 1 WiMBP w Zielonej Górze

Fundusze Europejskie dla rozwoju Lubuskiego.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013.