Moją opinię na temat „Reisefieber” Mikołaja Łozińskiego oparłam na dwu istotnych i znaczących dla mnie czynnikach. Brałam pod uwagę faktyczną akcję, w moim odczuciu nieciekawą i nudną, oraz warstwę emocjonalną utworu - wartą zauważenia, ale zbyt przytłaczającą, co akurat nie godzi się z moimi oczekiwaniami.

Bohater „Reisefieber”, trzydziestoletni Daniel Reiss, po otrzymaniu wiadomości o śmierci matki wybiera się do Paryża uporządkować jej doczesne sprawy oraz przy okazji w podróż sentymentalną śladami jej ostatnich dni. Wytrącony z rutyny dnia codziennego, osaczony wspomnieniami z minionych lat, nękany snami a propos, przeżywa ciężkie chwile. Wraca pamięcią do dzieciństwa i lat późniejszych. Myśli o matce, przeszłość wydaje się ważniejsza od przyszłości. Nastrój książki i jej bohatera są tak ciężkie jak ciężkie są dni po stracie kogoś bliskiego, kiedy jeszcze bardzo boli i bardzo jest źle. Jest to książka mocno sugestywna - przywołuje wspomnienia dni, kiedy sami byliśmy w takiej sytuacji w jakiej znalazł się Daniel, u innych budzi obawy, że wszystko co złe, jest jeszcze przed nami. „Byłem gdzie jesteście, będziecie gdzie jestem” - czyta Daniel na płycie nagrobnej. Nie ma co – kojąca lektura…

Fabuła „Reisefieber” jest wyraźnie uboga, w tej książce właściwie się nic nie dzieje, według mojej oceny jest nudna. Brak jej magnetyzmu, nie chce się jej czytać, ani tym bardziej do niej wracać. Ale na myślę, że to nie ona jest istotą książki. Ten utwór byłby niczym, gdyby nie stworzony w niej nastrój i wykreowane w sposób psychologicznie bardzo wiarygodny postacie, głównie Daniela i jego matki. Zatem: książka jest bardzo emocjonalna, klimat mocno wyczuwalny – przytłaczający i ciężki, postaci z krwi i kości, jak z życia wzięte. Autor z wielką troską zadbał o ich wizerunek i wiarygodność. W wielu sytuacjach w  Danielu czy jego matce rozpoznawałam siebie. Oznacza to, że autor umiejętnie i zręcznie stworzył swoich bohaterów. To najprawdziwsze ludzkie istoty. Wszystko to nadaje głębi tej lekturze i stanowi o jej atutach. Jednak moja intuicja czytelnicza mówi, że z pisarskiego punktu widzenia to „prawie dobra” literatura, która z perspektywy przeciętnego czytelnika może być postrzegana niestety bardziej krytycznie.

Myślę, że „Reisefieber” nie przyciągnie rzeszy czytelników. Ale to dobrze, że Mikołaj Łoziński zaistniał w świecie literatury, ponieważ widzę, że ma bardzo duże szanse pokazać nam się w przyszłości w dużo lepszym wydaniu. Na razie to debiutujące „brzydkie kaczątko”. 

 
Danuta Jabłońska

DKK przy F.1 WiMBP w Zielonej Górze

Fundusze Europejskie dla rozwoju Lubuskiego.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013.