Jose Mauro de Vasconcelos w „Moim drzewku pomarańczowym” uzmysłowił mi coś bardzo ważnego: ucieczka do świata fantazji jest w przypadku człowieka smutną ostatecznością i zarazem straszliwą iluzją. Nasze istnienie – jakiekolwiek by nie było – jest przyjazne dzięki obecności dobrego człowieka; w życiu człowieka najważniejszy jest drugi człowiek.
Tak jak i teraz, Brazylia lat 30-tych ubiegłego wieku - w której dzieją się losy bohatera o imieniu Zeze - jest krajem ogromnych różnic społecznych, kulturowych. Przepaść pomiędzy poziomami życia ludzi bywa ogromna - od skrajnej nędzy, po luksus. Dziecięca religijność Brazylijczyków – religijność naiwna – sprawia, że Boga traktuje się roszczeniowo. Małego Zeze, całe jego małe życie, systematycznie „karmiono” przekonaniem, że jest okropnie niedobrym chłopcemi straszono karą Bożą. Nic dziwnego, że jego powiernikiem stał się przedmiot (?) - drzewko pomarańczowe; rozmawiał z nim i troszczył się o nie. Wszystko to zmieniło się jednak całkowicie. Zeze przeżył katastrofę, która pozwoliła mu pojąć bardzo ważną rzecz...
Jose Mauro de Vasconcelos w „Moim drzewku pomarańczowym” dotknął istotnego tematu – dziecięcej samotności, czy samotności w ogóle. Jej symbolem jest tu mały, biedny Zeze, który kochał kino... Latawce, drzewo, kino – wolność, siła, ucieczka.
Może ktoś powiedzieć, że nic w tym odkrywczego, że każdy z nas to wie. Warto samemu się przekonać.

Agata Kosiak
moderator DKK przy Bibliotece w Nowej Soli

Fundusze Europejskie dla rozwoju Lubuskiego.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013.