1814 marca czytelnicy Biblioteki mieli przyjemność spotkać się z Panem Marianem Łysakowskim. Pan Marian od wielu lat kolekcjonuje dzwonki i janczary. Jest również szczęśliwym posiadaczem mis tybetańskich. Nasz gość miał o czym opowiadać, zwiedził ponad 30 krajów i kilka kontynentów. Największe wrażenie wywarły na Panu Marianie Indie. Słuchacze mogli dowiedzieć się wielu ciekawych informacji o tym azjatyckim kraju, ale wszystkim najbardziej podobały się opowieści o przygodach Pana Mariana, które sam określił jako zabawne, śmieszne, ale niekiedy straszne i traumatyczne.
Usłyszeliśmy historię o ucieczce Pana Mariana wraz z jedną z turystek, którą Hindus chciał za wszelką cenę kupić, o amebie i innych pasożytach zagnieżdżających się w układzie pokarmowym jakich nabawili się turyści podczas jednej z wycieczek. Były również zabawne historie o targowaniu się za noclegi w hotelach: Pan Marian potrafił przegonić wycieczkę każąc po kilka razy wchodzić i wychodzić z hotelu, by w końcu zdezorientowany właściciel hotelu kilkakrotnie zszedł z ceny. Uśmiech na twarzach słuchaczy występował również kiedy Pan Marian opowiadał o targowaniu się w sklepach, o szukaniu zagubionych turystów i tłumaczeniu Paniom (bezskutecznie), że w krajach muzułmańskich dla własnego bezpieczeństwa nie można zakładać „szortów do pół uda i bluzek z dekoltem do pół pasa”.
Kolekcjoner dzwonków z wielkim entuzjazmem opowiadał także wiele historii, w których to właśnie dźwięk dzwonka nie pozwolił wycieczce się zgubić, o pewnym turyście, który nie zgodził się być baranem (… kiedyś we Włoszech jeden z turystów powiedział, że nie chce być baranem, którego trzeba prowadzić dźwiękiem … ale po powrocie do Zielonej Góry przyznał się, że gdyby nie dzwonek, to trzy razy by się zgubił.), i o Paniach, które zgubiły się ponieważ ich kobieca natura zaciągnęła je na wystawy sklepowe kuszące świecidełkami i innymi ozdobami. Uśmialiśmy się gdy Pan Marian opowiadał jak ludzie reagują na dzwonek: „… w Wenecji gdy dzwonił przywołując swoją grupę turystów nagle uklękła cała (inna) grupa pielgrzymów” 
Pan Marian jest osobą bardzo ciepłą, otwartą i co najważniejsze optymistycznie patrzącą na świat. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Sam o sobie mówi: … że ma dużo szczęścia mimo, iż nieraz nie wierzył, że uda mu się coś osiągnąć. Trzeba próbować bo może szczęście uśmiechnie się po raz kolejny...
Jeszcze po spotkaniu jak odwoziłam Pana Łysakowskiego na autobus do Żar to opowiedział jedną z takich „niemożliwych” historii. Mianowicie z grupą wędrowców Pan Marian spóźnił się na prom płynący na Capri. By nie zawieść wycieczkowiczów i nie mówiąc im o spóźnieniu pobiegł szybko na brzeg myśląc, że uda się jakoś skontaktować z kapitanem rejsu i jakimś cudem zawrócić statek. Na miejscu okazało się, że statek z powodu awarii nie wypłynął i wszyscy czekają na statek zastępczy, na który wsiądą Ci co mają wykupione bilety. Pan Marian wiedząc, że nie ma biletów „… biegnie do kasy – tam zamknięte – co robić – nie mogę zawieść grupy – przecież oni liczą na ten rejs…” – nagle dostrzega biletera jak odpala swoją motorynkę przygotowując się do odjazdu – „biegnę za nim, macham rękami, krzyczę, dobiegam do niego, ściągam go na siłę mówiąc że chcę bilety , na co on mówi za późno, kasa zamknięta ja skończyłem pracę, a prom odpłynął – tłumaczę, że kapitan czeka tam na mnie i siłą zaciągam do kasy - po paru minutach biegnę do swojej grupy trzymając w rękach dla wszystkich bilety – ulga – znowu się udało.
Opowiadania Pana Mariana były przerywane prezentacją przywiezionych dzwonków oraz opowieścią o domu rodzinnym, o pierwszym dzwonku przywiązanym do sań i o kolejnych pamiątkach przywożonych z podróży. Mnie osobiście urzekła opowieść o załatwieniu spotkania z Janem Pawłem II. Po raz kolejny Pan Marian udowodnił, że cuda się zdarzają i żeby spełniać marzenia innych warto użyć swojej wyobraźni i ustawić grupę w takim miejscu by spotkanie, teoretycznie niemożliwe do zrealizowania, mogło dojść do skutku (osoby, które były na spotkaniu na pewno wiedzą o czym piszę).
Reasumując, spotkanie było bardzo ciekawe i twórcze, a osobę Pana Mariana można uznać za przesympatyczną, pomysłową i uzdrawiającą w pełnym tego słowa znaczeniu. Dlaczego? Już dawno tak się nie śmiałam i nie przeniosłam się dzięki dźwiękom nie tylko dzwonków, ale przede wszystkim mis tybetańskich w inny wymiar jakby kosmiczny, pozaziemski. Jestem dumna ze swojego uporu, zacięcia i dążenia do osiągnięcia celu, bo w końcu po 3 latach prób zapraszania Pana Mariana Łysakowskiego udało się to osiągnąć dzięki Dyskusyjnemu Klubowi Książki i Pani Justynie Hak, która jest „pozytywnie zakręcona” i równie przesympatyczna jak Pan Marian. I tylko … zostaje mały niedosyt, że na spotkanie, na którym od ilości widzów biblioteka „miała pęknąć w szwach” przyszło zaledwie 10 osób.
Dziękuję jeszcze raz Panu Marianowi za prezentacje, Justynie Hak za realizację marzenia, przybyłym 10 osobom za wsparcie, swoim współpracownikom za pomoc w przygotowaniu sali i gazetki „Marian Łysakowski: dzwonki z całego świata” oraz za przekonanie mnie, że warto choćby dla kilku osób organizować jakiekolwiek spotkania.
Kierownik Biblioteki w Wymiarkach
Anna Janus - Szymańska

Fundusze Europejskie dla rozwoju Lubuskiego.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013.