Czasami dobrze, że czas pędzi jak szalony, bo oto znowu spotkaliśmy się w miłym gronie w kawiarni „Imbryk", znanej chyba wszystkim czytelnikom Norwida (piszę Norwida, gdyż zdecydowana większość tak nazywa zielonogórską bibliotekę). Za oknem smutna szarość lutego, a my przy herbatce dyskutujemy o powieści Rhidiana Brooka „W domu innego" . Książka ta zebrała zewsząd świetne, w pełni zasłużone entuzjastyczne recenzje. Nam nie pozostało nic innego, jak tylko dołączyć do tego zgodnego chóru. Aczkolwiek najbardziej lubię spotkania, gdy do takiej beczki miodu ktoś jednak dorzuci łyżkę dziegciu.
Inspiracją do napisania powieści była prawdziwa , rodzinna historia, co tym bardziej podnosi jej wartość. Rzecz jest o skomplikowanych stosunkach między zwycięzcami a pokonanymi, bo akcja toczy się w Hamburgu w 1946 roku. Brytyjski pułkownik Lewis Morgan przybywa wraz z rodziną – piękną żoną i jedynym synem, który przeżył wojnę , do wspaniałej posiadłości, gdzie wspaniałomyślnie pozwala nadal mieszkać jej właścicielom. Pisarz kapitalnie ukazuje całą gamę uczuć swoich bohaterów, od niechęci , nienawiści, poczucia zrozumienia po zakazaną miłość , w czasach, gdy już nikt nie był bohaterem. Lektura powieści uświadamia, jak bardzo złożone,trudne są kwestie winy, przebaczenia, sprawiedliwości i uczciwości. Wartka akcja, bohaterowie z krwi i kości, ważny temat – to wszystko jest idealnym tworzywem na dobry film – trwają prace nad ekranizacją. I tu malutka , malusieńka łyżka dziegciu – jak dla mnie to książka jest napisana za bardzo „pod scenariusz"
DKK WiMBP im.C. Norwida
Wypożyczalnia Główna