Polska. Czasy PRL. Jest rok 1981. Małe miasteczko gdzieś w pobliżu Wrocławia. Teatr Miejski w tym miasteczku, a w nim panujący dyrektor Zbytek wraz ze swoją małżonką Pauliną. Jako, że brak innych atrakcji w miasteczku teatr cieszy się wielką popularnością. Bohaterowie są niesamowicie barwni. Troszkę karykaturalni, ale przedstawieni znakomicie. Język jest świetnie dobrany do czasu i realiów, w których toczy się akcja książki. Wszystko w książce dzieje się błyskawicznie, sytuacja zmienia się wręcz z minuty na minutę, prawie bez chwil wytchnienia. Całość to satyra na czasy PRL-u, pełna śmiesznych sytuacji, przywołujących wiele wspomnień. Jakże mogłoby być inaczej, jeżeli czytamy o aktorkach, które zamiast być na próbie, to stoją w kolejkach, kupują byle co, a potem zamieniają na bardziej potrzebne produkty, pędzą bimber, wróżą, plotkują lub przesiadują w teatralnym bufecie jedząc m. in. kurczaka ala flaczki. O handlu mięsem „na czarno", o tym, że papier toaletowy był tylko w gabinecie dyrektora, do użytku ważnych gości. O talonach, kartkach, książeczkach mieszkaniowych. Jednak w książce tej wszystko potraktowane jest z przymrużeniem oka, ma powodować śmiech.
„Mariola, moje krople..." to naprawdę dobra rozrywka. Po „Cukierni pod Amorem", którą pochłonęłam jednym tchem i którą wszystkim bardzo polecam, „Mariola, moje krople..." to kolejna świetna książka tej autorki. Mam nadzieję, że kiedyś będzie można obejrzeć ją na deskach teatru (idealna sztuka) lub w kinie.

Fundusze Europejskie dla rozwoju Lubuskiego.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013.