Na październikowe spotkanie naszego  klubu przygotowałyśmy aż trzy książki. Pierwsza to biografia Stanisławy Celińskiej, znanej i cenionej aktorki,  pióra Karoliny Prewęckiej pt. „Niejedno przeszłam”. Aktorka i znakomita pieśniara-wokalistka opowiada o swoim życiu, bardzo bogatym i pełnym różnych zawirowań, także trudnych (choroba alkoholowa), a jej portret uzupełniają wypowiedzi przyjaciół i znajomych. Jest tu sporo smaczków z epoki PRL-u, kulisy powstawania słynnego filmu Andrzeja Wajdy „Krajobraz po bitwie” i wyprawy do Cannes na festiwal czy okoliczności pracy w sztukach teatralnych Krzysztofa Warlikowskiego (bardzo kontrowersyjnych i wymagających dużego kunsztu aktorskiego i wręcz odwagi). Nie ma jednak w tej książce jakiegoś literackiego „pazura”, który sprawiłby, że czytałoby się  ją jednym tchem. Jest raczej powierzchowna, a szkoda, bo postać Stanisławy Celińskiej zasługuje na lepszą biografię.

Wszystkim klubowiczkom spodobały się dwie książki Andrzeja Stasiuka - „Nie ma ekspresów przy żółtych drogach” i „Kucając”. Ta pierwsza to zbiór felietonów pierwotnie publikowanych w prasie, między innymi w „Tygodniku Powszechnym”.

 Te krótkie teksty niosą  ze sobą wiele emocji, odczuć, zapachów; jest to proza cudownie sensualistyczno-naturalistyczna. Fantastyczne są tu opisy przyrody, całego otaczającego nas świata. Można powiedzieć , że opis rządzi całą tą prozą, ale jakiż on piękny. Jedna z koleżanek, kora pamięta krajobrazy nad Bugiem z własnego dzieciństwa stwierdziła, że Stasiuk w jednym z felietonów, dotyczących właśnie tych okolic uchwycił idealnie koloryt i klimat. Ona dzięki temu wprost przeniosła się w czasie i przestrzeni.

Pisarz porusza w swych tekstach sprawy nie tylko uniwersalne, ale i boleśnie aktualne np. smoleńskie ekshumacje czy problem polskiego kościoła.

Jedna z klubowiczek postanowiła kupić sobie te felietony, żeby mieć je pod ręką. Podoba mi się ten pomysł, bo do tej poetyckie prozy można po wielokroć wracać.

Podobnie jest z pięknie wydaną książką Stasiuka pt. „Kucając. To zbiór 34 form – czegoś pośredniego między esejem, opowiadaniem, a poetycką prozą właśnie, w którym autor pokazuje świat z perspektywy człowieka, ale nie „pana stworzenia”, a jedynie trybiku w świecie natury. Pisarz snuje opowieści, też bardzo naturalistyczne o naszych braciach mniejszych, o zwierzętach, trawach, drzewach, o świecie, na który nie umiemy na co dzień patrzeć z jakąś szczególną „uważnością”. On to robi genialne.

Chapeau bas!

- Maria Macała

 

Przedświąteczne spotkanie członków naszego DKK było wyjątkowe, przepiękne i na długo pozostanie w pamięci. W przededniu wręczenia Oldze Tokarczuk Nagrody Nobla mieliśmy wielką przyjemność zwiedzenia wystawy poświęconej naszej noblistce. Dzięki przemiłej i profesjonalnej autorce wystawy w Bibliotece Uniwersyteckiej , pani Patrycji Antonik, która zgromadziła i cudownie wyeksponowała wiedzę o doroblu literackim pisarki, mogliśmy poznać bliżej postać tej niezwykłej kobiety. Klimat wystawy jest magiczny. Tworzą go rozłożone na stołach stare, pożółkłe gazety z wywiadami przyszłej noblistki, wycinki recenzji książek, wspomnienia autorki i przede wszystkim niesamowite zdjęcia zjawiskowej kobiety w różnych etapach życia. Za serce chwyta jej miłość do zwierząt i przyrody. Zdjęcie kotka Wisławy Szymborskiej podarowanego Oldze Tokarczuk to prawdziwy rarytas. Kotek przykryty kołderką śpi z główką na książkach. Jaki to niespotykany i symboliczny  zbieg okoliczności świadczący o pokrewieństwie dusz obydwu noblistek. Takich rarytasów jest na wystawie więcej, nie sposób ich wymienić, chociażby książka z dedykacją pisarki podarowana autorce wystawy. Ważnym i miłym akcentem jest zbiór wypowiedzi Olgi Tokarczuk, ukazujący jej przywiązanie do miejsc dzieciństwa i wczesnej młodości, to jest do okolic Sulechowa.

Wystawa w Bibliotece Uniwersyteckiej zrobiła na naszej grupie takie wrażenie, że nie mogliśmy się rozstać i ciągle ktoś odkrywał coś nowego i wspaniałego wśród zgromadzonych eksponatów. Pani Patrycja wzbudziła zachwyt swoim zaangażowaniem i wiedzą o noblistce. Dziękujemy jej za bardzo osobiste oprowadzenie nas po wystawie i poświęcony czas. Dziękujemy ślicznie także za podarunki. Zakładki do książek z cytatami Olgi Tokarczuk to prawdziwie świąteczny prezent. Opuszczając bibliotekę, każdy z nas miał niedosyt i byłoby wskazane, żeby to wystawa ukazała się w internecie w formie wędrówki wirtualnej, aby każdy zainteresowany mógł spokojnie poczytać, obejrzeć i przeżyć intymne spotkanie z noblistką.

Wirtualna wystawa byłaby promocja nie tylko Biblioteki Uniwersyteckiej, ale również  naszego regionu tak ukochanego przez pisarkę. Sądzę, że należy ten fakt wykorzystać. Wystawa zasługuje na rozpowszechnienie we wszystkich dostępnych mediach.

Jeszcze raz dziękujemy autorce za wspólnie spędzony wieczór.

- Bogumiła Kolasińska

Dziewiątego grudnia bieżącego roku w Bibliotece Uniwersyteckiej w Zielonej Górze miała miejsce wystawa poświęcona tegorocznej noblistce w dziedzinie literatury (2018) pisarce Oldze Tokarczuk, na której miałam przyjemność być obecna.

Zachwyciły mnie zarówno zdjęcia pisarki,jak i zebrane o niej informacje. Dzięki tej wystawie dowiedziałam się bardzo wielu rzeczy na temat życia i twórczości naszej noblistki. Wszystkim polecam. Wystawa nadal jest możliwa do obejrzenia.

- Ola Włodarczyk

Wystawa poświęcona naszej NOBLISTCE OLDZE TOKARCZUK  zorganizowana w Bibliotece UZ zaskakuje ilością zgromadzonych przez autorkę wystawy informacji na temat pisarki. Są tu zarówno całe artykuły z różnych czasopism dotyczące życia i twórczości  noblistki, jak i fragmenty, a nawet całe artykuły publikowane przez Olgę Tokarczuk. Zebrane chronologicznie fakty z jej życia, przedstawiła autorka wystawy, w ciekawej formie stacji, stacji życia Sulechów, Warszawa, Wałbrzych…Wystawę urozmaicają zdjęcia pisarki, miejsc gdzie żyła i tworzyła, zdjęcia ulubionych zwierząt, które tak szanuje i kocha. Zgromadzono oczywiście książki Olgi Tokarczuk. Znalazła się wśród nich książka z autografem noblistki. Autorka wystawy postarała się o zebranie dzieł w chronologii ich pisania, stworzyła ciekawy wykaz książek ze zdjęciami ich okładek. Zaskakującym jest, a także świadczącym o wielkiej staranności i zaangażowaniu w tworzenie wystawy, przedłożenie prywatnych zeszytów autorki z wypisanymi hasłami – „zdaniami przewodnikami” –wybranymi z różnych dzieł noblistki. Poza treściami z periodyków, czasopism literackich zadziwiają formy zabawowe wystawy, które przybliżają twórczość pisarki. Należą do nich puzzle z różnych okładek książek czy woluminy okładek zagranicznych tłumaczeń dzieł noblistki, które należy przyporządkować polskim okładkom powieści. Czytając te informacje, zdania, hasła poznajemy pisarkę i chcemy jeszcze bardziej zrozumieć jej spojrzenie na świat i życie. Myślę, że wielu spośród nas ma dość przemykania przez życie bez czasu na zastanowienie. Na wystawie odkrywamy słowo JESTEM. Tym chętniej poszukamy „UWAŻNEGO NARRATORA W CZWARTEJ OSOBIE, który jest w stanie zignorować czas” na stronach dzieł Olgi Tokarczuk. Mnie bardzo zaintrygowały „zdania”, które odkryłam będąc na wystawie i z wielkim zaciekawieniem  zagłębię się w mistrzowskie dzieła noblistki, tym bardziej nam bliskie, bo polskie, a zarazem uniwersalne dla świata. Zachęcam wszystkich do odwiedzenia wystawy, a jej autorce składam wielkie podziękowania za jej zorganizowanie.

- Małgorzata Włodarczyk

258

251

248

18 listopada na spotkanie naszego klubu przeczytałyśmy dwie książki : „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy i „Czarne skrzydła” Sue Monk Kidd.

Marcin Wicha napisał rzecz kapitalną, uhonorowaną w 2018 roku Nagrodą Literacka „Nike” i Nagrodę Literacką im. Witolda Gombrowicza. Jest to coś na kształt zbioru esejów, poświęconych zmarłej matce, mocno dotykających spraw ostatecznych, choroby, śmierci, tego ciężkiego stanu po odejściu ukochanej osoby – żałoby. Przyznaję, że miałam pewne obawy przed taką lekturą. Temat to trudny i ciągle jeszcze mało obecny w literaturze, a szkoda, bo dotyczy wszystkich,a kultura ze swoim ageizmem, kultem młodości i wręcz nieśmiertelności stara się go wyprzeć ze świadomości współczesnych.

Wicha opisuje swoją matkę jako energiczną, silną, inteligentna kobietę, która w czasach PRL-u nie wahała się mówić tego, co myślała. Pisze o niej czule, ale nie czułostkowo, bo nie była osobą sentymentalną. Pomimo trudnej tematyki nie jest to książka przygnębiająca, co więcej specyficzne poczucie humoru autora i jego matki sprawia, że są tu liczne fragmenty, które wprost mogą rozbawić. Całość można potraktować jako swoiste epitafium i dobrą literaturę dającą niemałą czytelniczą satysfakcję.

Drugą pozycją omawianą na spotkaniu były „Czarne skrzydła” Sue Monk Kidd. Całkiem ciekawa powieść o niewolnictwie na początku XIX wieku w Stanach Zjednoczonych. Pisarka opisuje losy czarnych niewolników w bogatej posiadłości sędziego pokoju i prowadzi paralelną biografię – fikcyjnej młodej niewolnicy Szelmy i córki prawnika , Sary. Sara Grimke to postać autentyczna, działaczka na rzecz praw niewolników i ,,, kobiet. Jej osoba ciekawie została wciągnięta w fikcyjną część powieści, ale jest tu sporo faktów z jej prawdziwego życiorysu. Szelma, młoda Murzynka, jej protegowana, pomimo zewnętrznych oznak zniewolenia, pozostała wolnym duchem. Sara na początku powieści nie może tego powiedzieć o sobie. Bystra, inteligentna dusi się, bo nie może decydować o sobie, rozwijać się intelektualnie, bo nie jest mężczyzną. Nikt nie rozumie jej „fanaberii”. Musi sama wywalczyć sobie prawo do własnych decyzji, do rozwoju, do życia. Niestety, za  cenę dużego ostracyzmu ze strony rodziny i społeczeństwa. Nie trzeba jednak daleko szukać – pomyślmy o tych wszystkich zdolnych i inteligentnych kobietach w europejskich salonach, które dusiły się z nudów,bo miały być ich ozdobą , a spełniać się wyłącznie w roli żon i matek. Stąd zapewne brały się te wszystkie popularne wówczas melancholie, histerie, depresje. Nasza dyskusja odeszła od problemu niewolnictwa, a zakończyła na sprawie emancypacji kobiet. Pomimo upływu tylu lat od wydarzeń opisywanych w powieści, wciąż istnieje nierówność płci.

- Maria Macała

POWRÓT

Mija rok od wybuchu pandemii, która boleśnie ograniczyła do minimum nasze kontakty towarzyskie, rodzinne, swobodny udział w szeroko rozumianej kulturze. Nie mogłyśmy uczestniczyć w naszych ulubionych spotkaniach DKK. Pozostały jedynie rozmowy telefoniczne. Propozycja klubu online nie została przyjęta z entuzjazmem, bo nie wszystkie osoby z różnych względów mogłyby w tym brać udział, a co najważniejsze, tak forma nie zaspokoiłaby naszej potrzeby kontaktu, ,spontanicznej dyskusji, żywiołowych interakcji. Przez ten cały czas każda z nas oddawała się różnym prywatnym lekturom, ale w końcu zdecydowałyśmy, że możemy przecież wypożyczać w ramach klubu te same tytuły i potem wymieniać się swoim refleksjami choćby telefonicznie czy droga elektroniczną. Pomysł chwycił. Wypożyczyłyśmy sobie dwie powieści: „Pokorę „ Szczepana Twardocha i „Wyspę kobiet morza” Lisy See.

Twardoch wzbudził skrajne emocje, nielicznym książka się spodobała. „Już od pierwszej strony trzymała mnie w napięciu, obrazowe i dokładne opisy życia, a także zwyczajów ludzi mieszkających na Górnym Śląsku oraz piękna, chodź dla mnie trudna do zrozumienia gwara, bardzo mnie zachwyciły” ( z opinii Oli). Bardzo pozytywnie oceniła tę powieść pani Kasia. Natomiast pani Bogusia, która dzielnie , aczkolwiek bez czytelniczego zacięcia, pokonuje strony „Pokory” mówi zdecydowanie „nie”, mimo że „Króla”, wcześniejszą książkę Twardocha przeczytała z wielkim zainteresowaniem. Pisząca te słowa jeszcze sobie tej powieści nie odpuszcza, ale czeka na na moment, kiedy będzie mogła bardziej skupić się, bo jest to proza wymagająca spokojnej głowy i czasu.

Wszystkie panie przeczytały natomiast powieść amerykańskiej pisarki o chińskich korzeniach, Lisy See. W „Wyspie kobiet morza” autorka opisuje losy przyjaźni dwóch kobiet, parających się niecodziennym zajęciem, są nurkami polującymi na owoce morza u wybrzeża koreańskiej wyspy

Jeju. Panuje tam swoisty matriarchat, bo mieszkanki wyspy utrzymują w ten sposób cale swoje rodziny, a mężczyźni opiekują się dziećmi. Wszystko to przedstawione z kobiecego punktu widzenia , ukazane jest na tle dziejów Korei od czasów przedwojennych do współczesności. Bardzo wyraziste postacie głównych bohaterek mogą imponować siłą charakteru, która pozwoliła im przetrwać okrutny czas dziejowej zawieruchy w Korei. Trochę czasami gubimy się w opisach kolejnych okupacji tego kraju, ale brutalność Japończyków czy Amerykanów zatrważa. Wiele osób po lekturze powieści sięgnęło po więcej informacji na temat historii Korei. Można powiedzieć, że powieść dobrze spełnia dwa wymogi, które gwarantują czytelniczy sukces. Jest dobrze napisana, z wciągającą fabułą i bohaterami z krwi i kości, a jednocześnie spełnia walor poznawczy.

Oto dłuższa wypowiedź jednej z koleżanek, pani Haliny Maszner.

„Opowieść o koreańskiej wyspie Jeju zaczyna się od czasów przedwojennych, od roku 1938 i kończy w 2008. Ta długa perspektywa czasowa pozwala pokazać nie tylko losy bohaterek, ale także przemiany, jakie zachodzą w społecznościach i kulturze. Trudno sobie dziś wyobrazić pracę haenyeo – nurkujących kobiet, które robiły to bez żadnych zabezpieczeń , w zimnie wodzie, pełnej niebezpieczeństw (prądy wodne, rekiny itp.). Robiły to na swój sposób profesjonalnie, z poszanowaniem stworzeń żyjących w morzu ( robiono przerwy w połowach, aby fauna morska mogła nieustannie się odradzać , na długo wcześniej niż pojawił się termin „ekologia”). Nurkowanie było ich sposobem na życie, bo to kobiety zarabiały w ten sposób na życie i były siłą społeczności na wyspie, a mężczyźni zajmowali się dziećmi. Mamy tu wspaniale odzwierciedlone uczucia bohaterek, obraz ich przyjaźni, wystawionej na okrutną próbę i całą gamę ich emocji – poczucie winy, odpowiedzialność dzieci za czyny rodziców, niesprawiedliwość odpowiedzialności zbiorowej. Jest też wątek o nienawiści, która na lata zatruwa życie człowieka, a prawda ma różne, często zaskakujące oblicze. Piękny jest też motyw zapisywania niepiśmiennych kobiet ich wspomnień – są to odciski różnych ważnych dla nich przedmiotów. Styl powieści jest bardzo przystępny, obrazowy , na przykład świetna charakterystyka wyspy - „słynęła z Trzech Obfitości : wiatru, kamieni i kobiet ale też z braku trzech zjawisk : żebraków, złodziei i zaryglowanych bram”.

Ważnym tematem jest też historia i dramat człowieka wplątanego w losy wojennych konfliktów narodów. Autorka nie moralizuje, nie ocenia, pozostawia to emocjom czytelnika, które decydują ostatecznie o odbiorze powieści. Bardzo dobra powieść”.

Już niebawem będziemy czytać kolejne książki w ramach klubu, czeka nas kolejna , czytelnicza niespodzianka. Lubię takie.

Maria Macała

Fundusze Europejskie dla rozwoju Lubuskiego.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013.