7 Października odbyło się kolejne spotkanie naszego DKK. Bardzo miło było spotkać się znowu we własnym gronie, frekwencja , jak zwykle, całkiem niezła, bo przyszło dziesięć osób. Tym razem miałyśmy do omówienia dwa tytuły, ale już pierwszy okazał się jakoś nietrafiony, bo prawie nikt nie doczytał do końca. Rzecz o „Prawie do światła” irlandzkiego pisarza i dziennikarza Johna Banville`a. Ten zdobywca Nagrody Bookera w 2005 roku za powieść „Morze” jest wymieniany jako kandydat do literackiego Nobla. Niestety, nas nie zachwycił. Owszem, pewne walory można mu przypisać, ale czytelniczo, przynajmniej w gronie naszych klubowiczek, nie sprawdził się.

Spodobała się natomiast „Dzikowska. Pierwsza biografia legendarnej podróżniczki” autorstwa Romana Warszewskiego, dziennikarza , pisarza i podróżnika, znawcy Ameryki Południowej. Biografia jest pokaźna objętościowo, ale czyta się ją szybko, bo opisywana postać jest tak nietuzinkowa, że nie może być inaczej. Sinolog z wykształcenia, historyk sztuki (ceniony) z zamiłowania, podróżniczka, odkrywca, współtwórca z Tonym Halikiem wielu filmów dokumentalnych, krajoznawczych, które w czasach PRL otwierały widzom okno na świat. Kobieta genialna, autorka wielu pięknych albumów, opracowań o sztuce , wywiadów a artystami, wreszcie świetnych przewodników po Polsce. Dzięki jej staraniom w 1999 roku odsłonięto w Peru pomnik inżyniera Ernesta Malinowskiego, budowniczego najwyżej położonej kolei na świecie. Jako oddana partnerka i towarzyszka Tony`ego Halika pięknie zadbała o jego spuściznę i pamięć – z jej inicjatywy w 2003 roku powstało w Toruniu Muzeum Podróżników jego imienia. Bardzo wiele osób ceni sobie biografie, bo one, często niezależnie od waloru literackiego, bronią się same mocą postaci, które opisują. W przypadku tej książki możemy mówić o dobrej symbiozie między jednym, a drugim. Warto po nią sięgnąć. Z czystym sumieniem polecam.

Maria Macała

10 czerwca odbyło się pierwsze po pandemii spotkanie na żywo naszego DKK przy Wypożyczalni Głównej WiMBP. W tym dniu sięgnęłyśmy po dwie książki biograficzne : „Berezowska. Nagość dla wszystkich” Małgorzaty Czyńskiej i „Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy” Wolfa Kielicha.

Małgorzata Czyńska, autorka opowieści o Berezowskiej, to polska dziennikarka i historyk sztuki, co jest szczególnie ważne w przypadku biografii artystów, a parę takowych z powodzeniem już napisała. Książkę o Mai Berezowskiej czyta się dobrze, jest napisana sprawnie, lekko, bez nadmiaru często nużących danych biograficznych. Malarka, graficzka, była osoba niezwykle płodną, stworzyła niemalże tysiące rysunków sławiących piękno kobiecego ciała i miłość erotyczną. Były one piękne, wysmakowanie i żartobliwe, ale kołtuńska część społeczeństwa przedwojennej Polski okrzyknęła ją skandalistką. Artystka robiła jednak swoje, bo była wierna talentowi i przekonaniom. W latach trzydziestych przebywała we Francji i tam opublikowała serie karykatur samego Hitlera. Niemcy ostro zaprotestowały , a Francuzi ulegli naciskowi i przeprowadzili proces . Wprawdzie Berezowska w końcu zapłaciła tylko symboliczną grzywnę, ale sam fakt był czymś bez precedensu. Mało tego, nie dostała wsparcia ze strony polskiego rządu czy przynajmniej polskich prawników. Hitlerowcy mieli ja w swoich rejestrach i zdołali ja dopaść w czasie II wojny. Skończyła w Ravensbrück z wyrokiem śmierci, ale szczęśliwie przeżyła. Po wojnie tworzyła dalej w aurze skandalistki, ale z czasem się to zmieniło. Ilustrowała wiele wydań poezji, satyr, fraszek, które do dziś zachwycają. Już pośmiertnie wydano np. jej akwarele i rysunki w zbiorze „Piórkiem przez stulecia”. Na spotkaniu klubu można było obejrzeć jej prace, bo są one dostępne w zbiorach wielu polskich bibliotek.

Druga książką biograficzna, którą przeczytałyśmy na spotkanie, to „Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy” Wolfa Klicha. Rzecz jest o kobietach z XIX wieku, które nie wpasowały się w tradycyjny schemat , przewidziany dla słabej płci – żona, matka, pani domu, niespecjalnie wykształcona, bo nie było takiej potrzeby. One realizowały swoje pasje, podróże przez dżungle, pustynie, góry... Wiek XIX to stulecie odkrywców, a kobiety też miały w tym swój udział. Inna rzecz, że pomimo niezaprzeczalnych osiągnięć, nie zawsze traktowano je na równi z mężczyznami. Nie chciano na przykład przyjąć jednej z bohaterek do Królewskiego Towarzystwa Geograficznego właśnie ze względu na płeć. Innej zaś przywłaszczono wyniki bardzo dobrych badań naukowych. Kobiety te w podejściu do wielu rdzennych narodów wyprzedzały zdecydowanie swoją epokę o całe lata świetlne. Podchodziły do obcych kultur z ciekawością, empatią i szacunkiem, ratowały często życie ludzkie i nie miały, tak charakterystycznego dla białego człowieka , poczucia wyższości wobec”dzikusów z dżungli”. Autor opisuje postacie wielu z nich w sposób aż za bardzo drobiazgowy, bo czasami mnogość faktów może nieco nużyć, ale bohaterki wiodły tak ciekawe życie, że ich życiorysami można by obdzielić dwa razy tyle innych zwykłych śmiertelników.

Zatytułowałam to sprawozdanie jednym słowem – niezgoda, niezgoda na zastaną rzeczywistość, utarty schemat życia, do którego wbrew sobie trzeba się dostosować, niezgoda na przyjęcie poglądów ogólnie obowiązujących, choć czasem niesłusznych. Bohaterki tych biografii żyły pod prąd, ale to właśnie takie osoby popychają nasz świat do przodu.

Maria Macała

POWRÓT

Mija rok od wybuchu pandemii, która boleśnie ograniczyła do minimum nasze kontakty towarzyskie, rodzinne, swobodny udział w szeroko rozumianej kulturze. Nie mogłyśmy uczestniczyć w naszych ulubionych spotkaniach DKK. Pozostały jedynie rozmowy telefoniczne. Propozycja klubu online nie została przyjęta z entuzjazmem, bo nie wszystkie osoby z różnych względów mogłyby w tym brać udział, a co najważniejsze, tak forma nie zaspokoiłaby naszej potrzeby kontaktu, ,spontanicznej dyskusji, żywiołowych interakcji. Przez ten cały czas każda z nas oddawała się różnym prywatnym lekturom, ale w końcu zdecydowałyśmy, że możemy przecież wypożyczać w ramach klubu te same tytuły i potem wymieniać się swoim refleksjami choćby telefonicznie czy droga elektroniczną. Pomysł chwycił. Wypożyczyłyśmy sobie dwie powieści: „Pokorę „ Szczepana Twardocha i „Wyspę kobiet morza” Lisy See.

Twardoch wzbudził skrajne emocje, nielicznym książka się spodobała. „Już od pierwszej strony trzymała mnie w napięciu, obrazowe i dokładne opisy życia, a także zwyczajów ludzi mieszkających na Górnym Śląsku oraz piękna, chodź dla mnie trudna do zrozumienia gwara, bardzo mnie zachwyciły” ( z opinii Oli). Bardzo pozytywnie oceniła tę powieść pani Kasia. Natomiast pani Bogusia, która dzielnie , aczkolwiek bez czytelniczego zacięcia, pokonuje strony „Pokory” mówi zdecydowanie „nie”, mimo że „Króla”, wcześniejszą książkę Twardocha przeczytała z wielkim zainteresowaniem. Pisząca te słowa jeszcze sobie tej powieści nie odpuszcza, ale czeka na na moment, kiedy będzie mogła bardziej skupić się, bo jest to proza wymagająca spokojnej głowy i czasu.

Wszystkie panie przeczytały natomiast powieść amerykańskiej pisarki o chińskich korzeniach, Lisy See. W „Wyspie kobiet morza” autorka opisuje losy przyjaźni dwóch kobiet, parających się niecodziennym zajęciem, są nurkami polującymi na owoce morza u wybrzeża koreańskiej wyspy

Jeju. Panuje tam swoisty matriarchat, bo mieszkanki wyspy utrzymują w ten sposób cale swoje rodziny, a mężczyźni opiekują się dziećmi. Wszystko to przedstawione z kobiecego punktu widzenia , ukazane jest na tle dziejów Korei od czasów przedwojennych do współczesności. Bardzo wyraziste postacie głównych bohaterek mogą imponować siłą charakteru, która pozwoliła im przetrwać okrutny czas dziejowej zawieruchy w Korei. Trochę czasami gubimy się w opisach kolejnych okupacji tego kraju, ale brutalność Japończyków czy Amerykanów zatrważa. Wiele osób po lekturze powieści sięgnęło po więcej informacji na temat historii Korei. Można powiedzieć, że powieść dobrze spełnia dwa wymogi, które gwarantują czytelniczy sukces. Jest dobrze napisana, z wciągającą fabułą i bohaterami z krwi i kości, a jednocześnie spełnia walor poznawczy.

Oto dłuższa wypowiedź jednej z koleżanek, pani Haliny Maszner.

„Opowieść o koreańskiej wyspie Jeju zaczyna się od czasów przedwojennych, od roku 1938 i kończy w 2008. Ta długa perspektywa czasowa pozwala pokazać nie tylko losy bohaterek, ale także przemiany, jakie zachodzą w społecznościach i kulturze. Trudno sobie dziś wyobrazić pracę haenyeo – nurkujących kobiet, które robiły to bez żadnych zabezpieczeń , w zimnie wodzie, pełnej niebezpieczeństw (prądy wodne, rekiny itp.). Robiły to na swój sposób profesjonalnie, z poszanowaniem stworzeń żyjących w morzu ( robiono przerwy w połowach, aby fauna morska mogła nieustannie się odradzać , na długo wcześniej niż pojawił się termin „ekologia”). Nurkowanie było ich sposobem na życie, bo to kobiety zarabiały w ten sposób na życie i były siłą społeczności na wyspie, a mężczyźni zajmowali się dziećmi. Mamy tu wspaniale odzwierciedlone uczucia bohaterek, obraz ich przyjaźni, wystawionej na okrutną próbę i całą gamę ich emocji – poczucie winy, odpowiedzialność dzieci za czyny rodziców, niesprawiedliwość odpowiedzialności zbiorowej. Jest też wątek o nienawiści, która na lata zatruwa życie człowieka, a prawda ma różne, często zaskakujące oblicze. Piękny jest też motyw zapisywania niepiśmiennych kobiet ich wspomnień – są to odciski różnych ważnych dla nich przedmiotów. Styl powieści jest bardzo przystępny, obrazowy , na przykład świetna charakterystyka wyspy - „słynęła z Trzech Obfitości : wiatru, kamieni i kobiet ale też z braku trzech zjawisk : żebraków, złodziei i zaryglowanych bram”.

Ważnym tematem jest też historia i dramat człowieka wplątanego w losy wojennych konfliktów narodów. Autorka nie moralizuje, nie ocenia, pozostawia to emocjom czytelnika, które decydują ostatecznie o odbiorze powieści. Bardzo dobra powieść”.

Już niebawem będziemy czytać kolejne książki w ramach klubu, czeka nas kolejna , czytelnicza niespodzianka. Lubię takie.

Maria Macała

18 listopada na spotkanie naszego klubu przeczytałyśmy dwie książki : „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy i „Czarne skrzydła” Sue Monk Kidd.

Marcin Wicha napisał rzecz kapitalną, uhonorowaną w 2018 roku Nagrodą Literacka „Nike” i Nagrodę Literacką im. Witolda Gombrowicza. Jest to coś na kształt zbioru esejów, poświęconych zmarłej matce, mocno dotykających spraw ostatecznych, choroby, śmierci, tego ciężkiego stanu po odejściu ukochanej osoby – żałoby. Przyznaję, że miałam pewne obawy przed taką lekturą. Temat to trudny i ciągle jeszcze mało obecny w literaturze, a szkoda, bo dotyczy wszystkich,a kultura ze swoim ageizmem, kultem młodości i wręcz nieśmiertelności stara się go wyprzeć ze świadomości współczesnych.

Wicha opisuje swoją matkę jako energiczną, silną, inteligentna kobietę, która w czasach PRL-u nie wahała się mówić tego, co myślała. Pisze o niej czule, ale nie czułostkowo, bo nie była osobą sentymentalną. Pomimo trudnej tematyki nie jest to książka przygnębiająca, co więcej specyficzne poczucie humoru autora i jego matki sprawia, że są tu liczne fragmenty, które wprost mogą rozbawić. Całość można potraktować jako swoiste epitafium i dobrą literaturę dającą niemałą czytelniczą satysfakcję.

Drugą pozycją omawianą na spotkaniu były „Czarne skrzydła” Sue Monk Kidd. Całkiem ciekawa powieść o niewolnictwie na początku XIX wieku w Stanach Zjednoczonych. Pisarka opisuje losy czarnych niewolników w bogatej posiadłości sędziego pokoju i prowadzi paralelną biografię – fikcyjnej młodej niewolnicy Szelmy i córki prawnika , Sary. Sara Grimke to postać autentyczna, działaczka na rzecz praw niewolników i ,,, kobiet. Jej osoba ciekawie została wciągnięta w fikcyjną część powieści, ale jest tu sporo faktów z jej prawdziwego życiorysu. Szelma, młoda Murzynka, jej protegowana, pomimo zewnętrznych oznak zniewolenia, pozostała wolnym duchem. Sara na początku powieści nie może tego powiedzieć o sobie. Bystra, inteligentna dusi się, bo nie może decydować o sobie, rozwijać się intelektualnie, bo nie jest mężczyzną. Nikt nie rozumie jej „fanaberii”. Musi sama wywalczyć sobie prawo do własnych decyzji, do rozwoju, do życia. Niestety, za  cenę dużego ostracyzmu ze strony rodziny i społeczeństwa. Nie trzeba jednak daleko szukać – pomyślmy o tych wszystkich zdolnych i inteligentnych kobietach w europejskich salonach, które dusiły się z nudów,bo miały być ich ozdobą , a spełniać się wyłącznie w roli żon i matek. Stąd zapewne brały się te wszystkie popularne wówczas melancholie, histerie, depresje. Nasza dyskusja odeszła od problemu niewolnictwa, a zakończyła na sprawie emancypacji kobiet. Pomimo upływu tylu lat od wydarzeń opisywanych w powieści, wciąż istnieje nierówność płci.

- Maria Macała

Przedświąteczne spotkanie członków naszego DKK było wyjątkowe, przepiękne i na długo pozostanie w pamięci. W przededniu wręczenia Oldze Tokarczuk Nagrody Nobla mieliśmy wielką przyjemność zwiedzenia wystawy poświęconej naszej noblistce. Dzięki przemiłej i profesjonalnej autorce wystawy w Bibliotece Uniwersyteckiej , pani Patrycji Antonik, która zgromadziła i cudownie wyeksponowała wiedzę o doroblu literackim pisarki, mogliśmy poznać bliżej postać tej niezwykłej kobiety. Klimat wystawy jest magiczny. Tworzą go rozłożone na stołach stare, pożółkłe gazety z wywiadami przyszłej noblistki, wycinki recenzji książek, wspomnienia autorki i przede wszystkim niesamowite zdjęcia zjawiskowej kobiety w różnych etapach życia. Za serce chwyta jej miłość do zwierząt i przyrody. Zdjęcie kotka Wisławy Szymborskiej podarowanego Oldze Tokarczuk to prawdziwy rarytas. Kotek przykryty kołderką śpi z główką na książkach. Jaki to niespotykany i symboliczny  zbieg okoliczności świadczący o pokrewieństwie dusz obydwu noblistek. Takich rarytasów jest na wystawie więcej, nie sposób ich wymienić, chociażby książka z dedykacją pisarki podarowana autorce wystawy. Ważnym i miłym akcentem jest zbiór wypowiedzi Olgi Tokarczuk, ukazujący jej przywiązanie do miejsc dzieciństwa i wczesnej młodości, to jest do okolic Sulechowa.

Wystawa w Bibliotece Uniwersyteckiej zrobiła na naszej grupie takie wrażenie, że nie mogliśmy się rozstać i ciągle ktoś odkrywał coś nowego i wspaniałego wśród zgromadzonych eksponatów. Pani Patrycja wzbudziła zachwyt swoim zaangażowaniem i wiedzą o noblistce. Dziękujemy jej za bardzo osobiste oprowadzenie nas po wystawie i poświęcony czas. Dziękujemy ślicznie także za podarunki. Zakładki do książek z cytatami Olgi Tokarczuk to prawdziwie świąteczny prezent. Opuszczając bibliotekę, każdy z nas miał niedosyt i byłoby wskazane, żeby to wystawa ukazała się w internecie w formie wędrówki wirtualnej, aby każdy zainteresowany mógł spokojnie poczytać, obejrzeć i przeżyć intymne spotkanie z noblistką.

Wirtualna wystawa byłaby promocja nie tylko Biblioteki Uniwersyteckiej, ale również  naszego regionu tak ukochanego przez pisarkę. Sądzę, że należy ten fakt wykorzystać. Wystawa zasługuje na rozpowszechnienie we wszystkich dostępnych mediach.

Jeszcze raz dziękujemy autorce za wspólnie spędzony wieczór.

- Bogumiła Kolasińska

Dziewiątego grudnia bieżącego roku w Bibliotece Uniwersyteckiej w Zielonej Górze miała miejsce wystawa poświęcona tegorocznej noblistce w dziedzinie literatury (2018) pisarce Oldze Tokarczuk, na której miałam przyjemność być obecna.

Zachwyciły mnie zarówno zdjęcia pisarki,jak i zebrane o niej informacje. Dzięki tej wystawie dowiedziałam się bardzo wielu rzeczy na temat życia i twórczości naszej noblistki. Wszystkim polecam. Wystawa nadal jest możliwa do obejrzenia.

- Ola Włodarczyk

Wystawa poświęcona naszej NOBLISTCE OLDZE TOKARCZUK  zorganizowana w Bibliotece UZ zaskakuje ilością zgromadzonych przez autorkę wystawy informacji na temat pisarki. Są tu zarówno całe artykuły z różnych czasopism dotyczące życia i twórczości  noblistki, jak i fragmenty, a nawet całe artykuły publikowane przez Olgę Tokarczuk. Zebrane chronologicznie fakty z jej życia, przedstawiła autorka wystawy, w ciekawej formie stacji, stacji życia Sulechów, Warszawa, Wałbrzych…Wystawę urozmaicają zdjęcia pisarki, miejsc gdzie żyła i tworzyła, zdjęcia ulubionych zwierząt, które tak szanuje i kocha. Zgromadzono oczywiście książki Olgi Tokarczuk. Znalazła się wśród nich książka z autografem noblistki. Autorka wystawy postarała się o zebranie dzieł w chronologii ich pisania, stworzyła ciekawy wykaz książek ze zdjęciami ich okładek. Zaskakującym jest, a także świadczącym o wielkiej staranności i zaangażowaniu w tworzenie wystawy, przedłożenie prywatnych zeszytów autorki z wypisanymi hasłami – „zdaniami przewodnikami” –wybranymi z różnych dzieł noblistki. Poza treściami z periodyków, czasopism literackich zadziwiają formy zabawowe wystawy, które przybliżają twórczość pisarki. Należą do nich puzzle z różnych okładek książek czy woluminy okładek zagranicznych tłumaczeń dzieł noblistki, które należy przyporządkować polskim okładkom powieści. Czytając te informacje, zdania, hasła poznajemy pisarkę i chcemy jeszcze bardziej zrozumieć jej spojrzenie na świat i życie. Myślę, że wielu spośród nas ma dość przemykania przez życie bez czasu na zastanowienie. Na wystawie odkrywamy słowo JESTEM. Tym chętniej poszukamy „UWAŻNEGO NARRATORA W CZWARTEJ OSOBIE, który jest w stanie zignorować czas” na stronach dzieł Olgi Tokarczuk. Mnie bardzo zaintrygowały „zdania”, które odkryłam będąc na wystawie i z wielkim zaciekawieniem  zagłębię się w mistrzowskie dzieła noblistki, tym bardziej nam bliskie, bo polskie, a zarazem uniwersalne dla świata. Zachęcam wszystkich do odwiedzenia wystawy, a jej autorce składam wielkie podziękowania za jej zorganizowanie.

- Małgorzata Włodarczyk

258

251

248

Fundusze Europejskie dla rozwoju Lubuskiego.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013.