W naszym nowosolskim Klubie w marcu zagościł „Ocalony. Ludobójstwo w Rwandzie”, której autor - Rurangwa Reverien - przeżył prawdziwe piekło, jakie człowiekowi może zgotować drugi człowiek. Książka wstrząsająca, nie sposób jej recenzować, na nas zrobiła przytłaczające wrażenie.
Relacja bezpośredniego świadka jakim jest młodziutki Rurangwa, dotycząca ludobójstwa w Rwandzie, pozostawia mroczne ślady w duszy czytelnika, nie sposób uciec przed myślami, że człowiek to najgroźniejsza broń jaka została „wynaleziona”. Odpalona z cyngla nienawiści i pogardy, zabija każdego, kto nie jest z naszego plemienia.
Na pewno warto czytać takie rzeczy, ku przestrodze. Pomimo ciężkiego kalibru, Klubowiczki z DKK nowosolskiego, polecają szczerze.

Agata Wojtkowiak
Majową sobotą, wczesnym popołudniem, po godzinie czternastej, spotkał się nasz zespół w odświeżonym składzie: zamiast Oriany i Oli (szkoda, że nie mogły przyjść) zawitały Magda
z siostrą. Magda to licealistka - była swego czasu klubowiczką „starszego” DKK (jeszcze, gdy działały w Oddziale dla Dzieci dwa kluby dyskusyjne), i po rocznej przerwie wróciła do nas. Bardzo się cieszę z „odzyskanej” klubowiczki, witam ją serdecznie w naszym gronie, no i cieszę się, że przyprowadziła ze sobą siostrę. Rozmawiałyśmy o twórczości Paulo Coelho, a szczególnie o „Bridzie” i „Czarownicy z Portobello”. Ala stwierdziła, że dominującym uczuciem po lekturze był żal, że za wcześnie jąprzeczytała, że gdyby upłynęły ze dwa lata, to wrażenia byłyby głębsze. To ujmująco dojrzałe, że uczennica pierwszej klasy gimnazjum czyta książkę z taką świadomością; chlapiąc się po powierzchni treści, przeczuwa jej głębię.
Regułą jest, że dziewczyny mają moc pracy szkolnej i mało czasu, ale wiele, wiele chęci do czytania.
Kolejne spotkanie umówiłyśmy na 18 czerwca, już u progu cudnego, letniego, wypoczynku.
Magda wzięła do domu ogromną kiść książek przeróżnego rodzaju – już na wakacje, a my wszystkie (z Magdą włącznie – oczywiście) „Poczekajkę” Katarzyny Michalak – dla tych, którzy kochają „Anię z Zielonego Wzgórza”; choć okładka sugeruje coś zupełnie innego, jesteśmy ciekawe odkrywczych i zaskakujących przemyśleń i wrażeń.

Agata Kosiak

 478 479

Tak się jakoś ostatnio składa, że spotykamy się wymiennie, tym razem: Oriana, Ala, Małgosia i Karolina; zawsze cztery plus ja (to była sobota, około godziny czternastej – sok i ciastka z czekoladą).
Mówiłyśmy o „Poczekajce” Katarzyny Michalak (której daleko – jak sama autorka twierdzi – do klimatów „Ani z Zielonego Wzgórza”), a raczej ja mówiłam, bo zdaje się, że najdalej zadryfowałam czytając tę, lekko nudnawym nurtem płynącą, treść. Dziewczyny nie miały za wiele czasu na czytanie, bo – wiadomo – koniec roku, dużo obowiązków, ale „Charlie i fabryka czekolady” podobał im się znacznie bardziej; książki przejrzały i swoje zdanie też miały, podobne zresztą do mojego. Co najważniejsze, w naszym spotkaniu, co naprawdę warto grubą, zieloną kreską podkreślić: czerwcowe dyskusje prowadziłyśmy na łonie natury, mianowicie w naszym bibliotecznym - genialnym, zupełnie nadzwyczajnym ogrodzie – bajka! Trochę wiało, ale nie szkodzi. Pięknie. Coś bardziej urokliwego jak książka i ogród trudno sobie wyobrazić.
Następny raz nastąpi, gdy zdobędę interesujące tytuły dla moich Klubowiczek – wtedy skrzykniemy się i zamówimy piękną pogodę na spacer po ogrodzie literatury.

 

474 475 476 477    

Herta Muller, pisarka niełatwa. Noblistka. Jej powieść "Lis już wtedy był myśliwym" odebraliśmy pozytywnie, aczkolwiek czytanie jej nie należało do zbytniej przyjemności.
Dzieciństwo spędzone w Rumunii pod rządami dyktatorów, to sprawa traumatyczna, trudno się więc dziwić, ze pisarka wciąż drąży w tym kamieniu, dokopując się czego? Wspomnienia trawią, wytrawiają werniks duszy, osłabiają, czy dają siłę? - chciałoby się Hertę Miller zapytać.
Proza z gatunku obsesyjnych, człowiek chwyta się słomki słowa, zaklęcia, poszeptu, aby nie stracić rozsądku, aby móc jakoś funkcjonować, kochać, żyć.
Dziś Müller mówi, że wymyślanie rymów daje jej poczucie bezpieczeństwa, może się w nich zadomowić.
Za to jej powieści rozbijają poczucie jakiegokolwiek zadomowienia.
Są w ciągłej podróży, jak Żyd - wieczny tułacz, jak nomada, jak roje bakterii przenoszone z jednego samolotu na drugi.
Czytanie nieproste, w bólach jak przy porodzie, lecz pozostawiające głęboki ślad.
Warto więc spróbować wejść w skórę tego wrażliwego dziecka, jego oczami spojrzeć na strach, na pragnienie zanurzenia się w czystej, bezpiecznej wodzie.
DKK z Nowej Soli tę książkę z czystym sumieniem poleca!


Agata Wojtkowiak

Fundusze Europejskie dla rozwoju Lubuskiego.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013.